Byłem za młody, gdy wsiadłem do tego pociągu. Prowadziłem pewną Niemkę, szefową projektu, od najbliższego baru z zapiekankami peronu trzeciego Poznania Głównego do wagonu dziewiątego. Kuszetki. W środku – połowa gotowa, połowa nie, na to, co ma nastąpić. Dwie Niemki w moim wieku,
lat dwadzieścia parę, ale mniej niż dwadzieścia pięć. Czyli dziś dla mnie było to cztery lata temu. Obok nich – Czechoniemiec, Austriak i ja. Oni doświadczeni – dziennikarz i fotograf, mówiący pięknym rosyjskim. A ja? Kolo na dorobku, w drodze do Mińska. Na wybory.

To był mój wybór. Miesiąc wcześniej wpadłem na ogłoszenie o naborze początkujących dziennikarzy, którzy chcą podszkolić swoje umiejętności i wybrać się na nadchodzące wybory parlamentarne na Białoruś. Wysłałem zgłoszenie, minęły dwa tygodnie i zapomniałem o tym. Akurat przeżywałem finansowy kryzys i wróciłem do Poznania. Ku rozpaczy moich rodziców zacząłem pracować jako ogrodnik. Wyrzucony ze wszystkich studiów – w Poznaniu i Warszawie.

Wracam ze ścinania trawki i jest mail. „We are happy to inform you that bla bla bla”. Pakuję się i pędzę na ten cholerny dworzec. Białoruś można poczuć już tu. Niecałe 300 km od Berlina. Zamiast Warsa jest piwko, wódeczka, „czaj” i suszone rybki. Zamawiamy wszystko i jedziemy.

Wspominam tę noc, kiedy ruszyłem z Poznania, aby zobaczyć jeden z bardziej intrygujących widoków w moim życiu – przekucie „kół” na granicy z Białorusią. Spędzamy parę godzin tam. Jesteśmy lekko pijani. Podnoszą nas. Trochę kołysze. Ja mam „miękkie” gacie, bo od jutra muszę pisać bloga i RELACJONOWAĆ WYBORY.

Wspominam tę noc, bo dziś relacjonuję kolejne wybory. Też parlamentarne, ale w Gruzji. Moja droga do tego kraju rozpoczęła się od maila do jakiejś fundacji niemieckiej, która zabrała mnie tam i pozwoliła wpisać do CV to najbardziej abstrakcyjne doświadczenie w moim krótkim życiu.

Wybór pierwszy
Po pierwsze, na przekór wszystkim, wsiadłem do tego pociągu. Wróciłem po 10 dniach jako inny człowiek. Wiedziałem już, co to znaczy być śledzonym przez służby specjalne, jak zrobić deala z obserwatorami OBWE, co znaczy nalot na komisję wyborczą i jak zrujnować komuś życie, udowadniając, że w jakimś punkcie fałszowano wybory. Miałem 22 lata. I dwa razy wyleciałem ze studiów.

Wybór drugi
Jak już byłem tym cholernym ogrodnikiem, choć nie myślcie, że przycinałem róże i tulipany. W szalonych dniach jeździłem traktorkiem, w tych normalnych – nawalałem saperką. W końcu dostałem pracę. Od 7 do 14 robiłem porządki. Potem biegłem do domu i pracowałem trzy godziny dla mixxta – niemieckiego startupu. Odpowiadałem na maile i pisałem te, które wyśle o dziewiątej rano następnego dnia z draftów, z komórki, z przerwy śniadaniowej ogrodnika.

Wybór trzeci
Wkurzyłem się i wsiadłem w pociąg do Pragi. Na jakieś forum o obywatelach, technologii i ich „combined” mocy. Trafiłem do grupy kaukaskiej. Zrobiliśmy projekt na Ushahidi i kazali mi go zaprezentować. Do 2011 nie zrobiłem lepszej prezentacji w swoim życiu. Choć tę robiłem w 2009. Chwilę po niej, jeszcze dopalam tego poddenerwowanego papierosa i podchodzą do mnie dwie Gruzinki. Jeszcze tego nie wiem, ale jedna będzie moją szefową a druga przyjaciółką, która przekona mnie, że Gruzja to najlepsze miejsce by oświadczyć się Ani. Zapraszają mnie do Tbilisi, z prezką, za 10 dni. „Kurwa, ja pierdole, co cię kurwa dzieję” – myślę. „Of course I will be there” – odpalam.

Wybór czwarty
Piszę te słowa, będąc w Gruzji po raz bodajże czternasty albo piętnasty, ale już nie liczę, bo się zgubiłem. Odkąd opuściłem dom rodziców nie byłem nigdzie częściej niż tu. Wpadam tu na znajomych w kiblu McDonalda, w kościele albo na ulicy. Wystarczy. Ale co ta cholerna Gruzja zrobiła ze mną? W sumie nic. W sumie wszystko. Po raz pierwszy usłyszałem o Gruzji, a właściwie o gruzińskim kindżale, takiej specyficznej odmianie miecza, od mojego dziadka. Potem były książki Jagielskiego. Potem nieudolne odkładanie pieniędzy na podróż na Zakaukazie. A potem to zaproszenie. Tu zaczęła się moja „kariera”. Tu poznałem większość moich przyjaciół. Tu się oświadczyłem. Ale nim tu trafiłem próbowałem wybrać się na wybory do Armenii. Nie udało się. Nie dostaliśmy finansowania, ale tak poznałem Onnika Krikoriana, który do dziś jest moim dziennikarskim guru. Od niego nauczyłem się upartości i bycia skurczybykiem. Bardzo przydatny skill. Zapragnąłem tu wracać i tak sie udało. Przykładałem się do szkoleń, prezentacji i w 2010 dostałem prace w Sourcefabric, będąc 6 dni po zwolnieniu z Beamupsa (który stracił cashflow), na 10 godzin przed odlotem do Polski. 3 dni po zaręczynach.

Wybór piąty
 2010. Kwiecień. 10-ty. Czekam na moją prezentację. Ma być o 16 tutejszego czasu, czyli o 14 polskiego. Koło 12 dostaję SMSa od Agaty J., że Nasz Prezydent zginął w katastrofie samolotu. Nie głosowałem na niego, ale odpalam laptopa i zaczynam czytać polskie media. Przeglądam listę zmarłych i jestem w szoku. Kilka łez poszło. Inni uczestnicy konferencji jeszcze nic nie wiedzą. Mija pół godziny, podchodzę po kawę w głównej sali, gdy BBC przełącza się na Breaking News. Pada –
“Polish President dies in plane crash”. Mija ułamek sekundy. Wszystkie oczy na mnie. Potem wszyscy pędzą z kondolencjami i pytaniami. Chcę uciekać. Pracuję wtedy już dla Beamupsa, brytyjsko-izraelskiego TV-startupu. Mam bilet powrotny dopiero na środę. Jest sobota. Jadę na lotnisko z Onnikiem. Kupuję pierwszy bilet do Polski. Jebaną Belavią. Wracam nad Smoleńskiem, trzęsie nami jak cholera, ale w końcu lądujemy w Mińsku. O mało nie całuję ziemi ze szczęścia.

Wybór szósty
Jest 29 września 2012, siedzę w newsroomie, który już pojutrze, zamieni się w centrum relacjonowania nadchodzących wyborów – live. Testujemy livestraem, storify, livedesk etc… Dookoła mnie kupa nastolatków i studentów pierwszego roku. Dwa lata temu prowadziłem tu zajęcia na Georgian Institute of Public Affairs. – Moje największe osiągnięcie. Dwadzieścia parę osób, które dziś odnoszą sukces w dziennikarstwie. I chyba największa „kupa” w moim życiu. Połowa materiału, na trzy tygodnie zajęć, wyczerpała się w 7 godzin. „Damn, I was not ready for that”. Ale pół roku wcześniej wybrałem ten projekt.

Gruzja
Gruzja


Wybory dzisiejsze
Od paru dni jestem w Gruzji. Dziś wybory. Najważniejsze w niepodległej historii tego kraju. Ich dorosłość będzie polegała na tym, że się odbędą, że nikt nie zginie, że będą demonstracje, ale nie zamieszki, że kilka dni po wyborach kraj wróci do porządku dziennego. Odkąd przyleciałem da się czuć podekscytowanie. OBWE ma swoje stanowiska już przy kontroli bagażu. Potem dziesięciu kierowców wysoko podnosi kartki z ich logo, czekając na przyjezdnych w hali przylotów.

Wczoraj byłem na ostatnim wiecu poparcia, na którym – w zależności od źródła – było od 100 do 400 tysięcy ludzi. Patrząc chłopskim okiem, skłaniam się ku tej drugiej liczbie. To był wiec poparcia dla kandydata opozycyjnego – miliardera Bidziny Ivanishvilego. Było tłoczno, jak widzicie na zdjęciach, pełno potu, okrzyki, Gruzja, dziękuje, Sakartvelo, Gaumardżoś. Był hip-hop. Było spokojnie. 10 dni temu wyciekły nagrania z „gruzińskiego Abu Ghraib”, które obrazowały tortury, odbywające się w wiezieniu. Makabra. Timing przecieku mało przypadkowy, ale makabra. Koniec epoki wybranej w 2003, po rewolucji róż, a jeszcze śmiałem się do mamy, wychodząc na egzamin na dziennikarstwo, że na pewno to pytanie będzie moim wyborem na egzaminie. I było.

Gruzja
Gruzja


Nie czuję klimatu nadchodzącej wojny z Rosją, który budują niektóre media. Czuję napięcie, ale takie dobre, związane ze zmianą. Wszyscy liczą, że wszystko odbędzie się legalnie, w miarę legalnie. Że 2
października będzie w miarę spokojny, że będzie „de-mo-kra-tycznie”. – Tak po naszemu, chciałoby się powiedzieć. Jeżeli Polak ma kompleksy, to np. Kaukaz jest dobrym miejscem, aby się tu wybrać. Tu jesteśmy wzorem. „Obudź się, Polsko” to nic w porównaniu z „Nie daj się zabić, Polsko”.

Droga Gruzjo
Pisze ten wpis, ponieważ o śmierci człowieka, który powiedział mi o Tobie, dowiedziałem się, będąc tu, podczas wyborów.

Droga Gruzjo
Ścieżka pracy, nowa praca, nauczanie, oświadczyny. Droga Gruzjo, najlepsze moje wybory związane są z Tobą, choć na żaden z nich nie byłem gotowy. Tego i Tobie życzę.