To już setne muzeum, które odwiedzamy, i właśnie wtedy, gdy pojawia się chwila zwątpienia, czemu z nich nie rezygnujemy – wpadamy na coś bezcennego. Ot, gdzieś w kącie muzeum poświęconego historii Fremantle, jest sobie kilka gablotek o Orient Line a także odwzorowane zejście z okrętu na ląd. Innymi słowy – tak Witkiewicz schodził sobie ze statku na ziemię australijską.
Czy takie owce go witały, to ciężko powiedzieć, ale na pewno je rozładowywano :)












Czuć klimat, niemalże jak w Titanicu, ale trochę tak jest z tymi muzeami – to pierwszy punkt kontaktu i czasem wyciągamy takie plastyczne smaczki. Lepsze niż tysiąc zdjęć. Pozwoliły nam odtworzyć przyziemny moment, jakim jest dobicie do nowego lądu, ale, oglądając te elementy, czuliśmy się, jakbyśmy sami schodzili właśnie z RMS Orvieto do portu we Fremantle.
Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!