W poprzednim wpisie wspominałam o tym, że w Puerto Madero, dzielnicy drapaczy chmur, ekskluzywnych hoteli i restauracji, znajduje się coś zupełnie nieuporządkowanego. To Reserva Ecológica de Buenos Aires. Właściwie od samego początku naszego pobytu w Buenos ostrzyliśmy sobie na nią zęby. Raz nawet pojawiliśmy się tutaj, ale okazało się, że w poniedziałki jest zamknięte. Tym razem wszystko było idealnie – mieliśmy czas, piękną pogodę i ochotę na spacer w ciszy. No i Amelii zbierało się na drzemkę.

Dojazd do rezerwatu jest bardzo prosty – tuż pod nim zatrzymuje się autobus linii 2, który jedzie z centrum. To znaczy, zazwyczaj tak się dzieje, ale tym razem kierowca wyrzuca nas wcześniej, bo ma zmienioną trasę i za bardzo nie przejmuje się tym, że skasował nam bilety do Reserva Ecológica. Radzimy sobie jednak, zatrzymując inny autobus i pytając kierowcę o drogę. Nasze położenie jest całkiem dobre – wystarczy krótki spacerek i jesteśmy na miejscu.

Jednak przed wejściem do rezerwatu musimy zrealizować marzenie Kuby, który już od jakiegoś czasu ostrzył sobie zęby na tutejsze knajpki, położone nad rzeką, nieopodal wejścia do rezerwatu. Wybiera taką, w której siedzi tłum mężczyzn, robotników, którzy przyszli w porze lunchu, aby zjeść kawał mięsa. Kuba wybrał choripana, czyli ichniejszą kiełbasę (wielkości i średnicy naszej zwyczajnej czy podwawelskiej) w bułce z cebulą, serem i różnymi sosami, a przede wszystkim chimichurri – zielono-czerwonym sosem z czosnkiem, oliwą, oregano i innymi przyprawami, który jest typowo Argentyńską specjalnością. Gdy widzę Kubę z jego kanapką, jestem pewna, że polegnie, bo jest naprawdę ogromna. Nic jednak bardziej mylnego :) Chwila walki i możemy w końcu ruszać na spacer.

Reserva Ecológica znajduje się tutaj od 1986 roku. Zajmuje powierzchnię ponad 360 hektarów, na których można zobaczyć bagienny krajobraz z charakterystyczną roślinnością, bujnymi drzewami i krzewami, obserwować różne gatunki ptaków czy zwierzęta wodne. Nam udaje się przypadkowo trafić na żółwia. Kuba robi też zdjęcia napotkanym ptakom. Szukamy miejsca do karmienia. Gdy siadamy na pobliskiej ławce, okazuje się, że dwa metry za nami siedzi wielki jaszczur, czy jakiś inny gad. Kuba obserwuje go, a my jemy. Akcja kończy się sukcesem.

To niesamowite, że taki rezerwat istnieje praktycznie w centrum miasta. Co ciekawe, swoje powstanie zawdzięcza… odpadom budowlanym wyrzucanym do rzeki. Gruz zmieszany z piaskiem stał się początkiem bagiennego podłoża, na którym zaczęły wyrastać rośliny. Potem pojawiły się ptaki i inne zwierzęta. Miło jest znaleźć odrobinę ciszy w tym wielkim mieście, jakim jest Buenos. Sporo osób spędza tu czas głównie na bieganiu. Nie ma minuty, aby nie wyprzedził nas jakiś biegacz czy grupa biegaczy.

Okrążamy całość, a w międzyczasie trafiamy nad rzekę La Platę, skąd wieje miły wietrzyk i jest wrażenie, jakbyśmy znaleźli się nad morzem. Miły to spacer, ale w pewnym momencie ma się już poczucie jednostajności, bo krajobraz praktycznie się nie zmienia. Mimo tego warto było odkryć to miejsce.

A i jeżeli nie macie ochoty chodzić, można tutaj wypożyczyć rower i pojeździć nim po rezerwacie.

P.s.

Wychodzimy, a ja jestem straszliwie głodna. Po chwili zawahania idziemy do budy, w której jadł Kuba i zamawiam choripana. Nie jestem fanką mięsa, tym bardziej kiełbas, ale ten choripan naprawdę jest ok :)

Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica Buenos Aires Reserva Ecologica

Zapisz

Zapisz