Był kwiecień ubiegłego roku, gdy ogłaszaliśmy od dawna wyczekiwaną przez nas inicjatywę – Tango Story. Udało się i klika dni później ruszyliśmy w jej pierwszy etap – na Karaiby i na Kubę. Stamtąd, jak się w pierwszych dniach czerwca okazało, wróciliśmy w trójkę i nasze plany wywróciły się do góry nogami. Oczywiście, wszystko działo się świadomie, ale zaplanować pewnych rzeczy do końca się nie da. Argentyna i Angola, które mieliśmy odkryć w 2013, musiały poczekać. A my w tym czasie wyjęliśmy z szuflady wszystkie pomysły na Polskę i tak powstała m.in. Polska z drona. Dziś jednak jest u nas 5:27 rano, dziewczyny śpią, ja piję kawę i czekam aż w Buenos Aires wzejdzie słońce.

Pięć lat temu wracałem z Nowego Jorku z pewną książką, którą przeczytałem i kupiłem, żeby zaimponować pewnej dziewczynie. Później te 300 stron zdefiniowało całe nasze życie na nowo. – Tańczymy tango, wnikamy w jego historię, szukamy jego korzeni i przodków na całym świecie. Tą dziewczyną była Ania, a ja chyba dobrze wypadłem z tym prezentem :)

Na jet lagu zawsze trwa wielkie odliczanie to godziny ósmej albo innej – zawsze tej, w której otwierają kawiarnie i można się wysnuć, żeby się napić czegoś dobrego i rozpocząć dzień. Dzisiaj, za dwie godziny, ubierzemy Amelkę w jakieś wesołe ciuszki i pójdziemy gdzieś w niedaleką okolicę, aby zobaczyć, co piszczy w Recolecie, dzielnicy położonej najbliżej naszego mieszkania. San Telmo zostawiamy sobie na koniec, jako danie główne, które będziemy konsumować najdłużej.

Spotkamy się dziś także ze znajomymi i – jeśli się uda – z naszą Czytelniczką. Nagle okazało się, że trochę Was w Buenos siedzi, i super, bo pytań mamy sporo, więc z chęcią skorzystamy z rad osób, które dłużej są na miejscu. Poza tym zawsze fajnie Was poznać osobiście. Nasze plany wyglądają spokojnie, bo czasu mamy mnóstwo, nic nas nie goni. Podzieliliśmy sobie go blogowo na razie na kilka tygodni do przodu i tak najpierw chcemy się zająć samym Buenos, potem skupimy się już tylko na tangu i podróżach po Ameryce Południowej. Na pierwszy ogień na pewno pójdzie Urugwaj.

No i jeszcze nie wiemy, gdzie spędzimy Święta, ale to jeszcze naprawdę odległa przyszłość.

Tutaj jeszcze inna refleksja – chcieliśmy bardzo Wam podziękować, że z nami jesteście i przeżywacie te różne pomysły, które wpadają nam do głowy. Dla nas ostatni rok był inny, bo pojawiła się Amelka i do publikacji Polski z drona, nie mogliśmy Was raczyć tyloma podróżami, iloma byśmy chcieli. Ale patrzymy w kalendarz na kolejne 18 miesięcy i Wasza cierpliwość zostanie wynagrodzona potężnie :)

P.S.

Parę słów dziennikowych od nas: