– Bardzo silny ból zatok, żołądka, głowy, generalnie stan totalnego rozkładu po trzech godzinach snu – tak czuje się kierowca, czyli ja, po godzinie 7 rano, gdy nasze cudowne dziecko po jedenastu godzinach snu wygląda zawadiacko ze swojego namiotu i daje sygnał, że chce jeść. Tak, to była tragiczna noc. Spędziliśmy ją w hostelu w Cachi na wysokości 4000 metrów. 

Do San Antonio de los Cobres dojeżdżamy około godziny 19, Amelia zasypia lekko po 20, a my stwierdzamy, że położymy się dzisiaj spać o 22, bo jesteśmy zmęczeni. Znajdujemy hotel  w kolejnym miasteczku, do którego jutro dotrzemy i sprawdzamy trasę na następny dzień. Wiemy, że czeka nas najtrudniejsza część drogi z serpentynami przez 60 kilometrów. Obawiam się ich trochę, nie wiem, czego się spodziewać, ale chcę mieć to już za sobą.

Kładziemy się spać o 22 i próbujemy zasnąć. 22.30, 23, 23.30, 0.00 i tak dalej. Coraz bardziej boli mnie głowa, Kuba także narzeka na ból zatok, do tego męczą mnie straszne dreszcze. Mam na sobie koszulkę, sweter, kurtkę, szal, leżę pod kocem i kołdrą i dalej się trzęsę. Wygrzebuję jakiś lek, robię herbatę, dochodzi 2 w nocy. Jest mi cieplej, odrobinę. Na tyle, że udaje mi się zasnąć. Budzę się, patrzę na zegarek. Jest 5. Amelia śpi, Kuba też, a mi nie jest lepiej. Staram się schować głowę pod kołdrę, bo jest mi znów zimno.  Zatoki pękają. Tak zmieniam miejsca do momentu, kiedy budzi mnie Amelia. Jest 7.15.

Próbuję wstać, ale wcale nie jest to takie łatwe. Nie jestem w stanie się schylić, aby zmienić pieluchę. Po nakarmieniu Amelii, próbuję ubrać się i iść na śniadanie. Żołądek odmawia posłuszeńśtwo, głodu nie czuję, ale próbuję coś zjeść. Ledwo udaje się wepchnąć małą grzankę z masłem. Kurde, i jak tu jechać, jak prowadzić? Tym bardziej, że w perspektywie mam, że to najtrudniejszy dzień Ruty, a ja sama czuję się tragicznie. Idę na chwilę na dwór, siedzę na powietrzu. Zimno mi, wieje chłodny górski wiatr, ale słońce świeci cudnie. Jest już po 9, Amelia ma ochotę na drzemkę, kładę się z nią na chwilę. Po pół godzinie jest nieco lepiej – czuję, że jest przełom. Udaje mi się ubrać i podejmuję wówczas decyzję, że dam radę prowadzić.

Ruszamy o godzinie 11.20, czyli trzy godziny później niż zamierzamy, ale cieszymy się, że jest coraz lepiej. Pierwszy odcinek drogi jest prosty i pokonujemy go dość szybko. Potem zaczynamy jechać serpentynami i hmmm… nie jest banalnie, ale nie jest tragicznie. Myśl o nich spędzała mi sen z powiek, byłam ciekawa, jakie są i jak najszybciej chciałam mieć je za sobą. Jedzie się wolno, bo 20-30 km/h, przepaść kusi raz z lewej raz z prawej strony, ale na skupieniu daję radę. Na szczęście ruch jest niewielki, więc dużą część drogi mogę pokonać, jadąc przeciwną stroną. Jedziemy tak i jedziemy. Widoki przepiękne. Nie mam czasu ich za długo podziwiać, ale co jakiś czas zatrzymujemy się i wtedy mogę się napawać tymi kolorami i spokojem. Dookoła nie ma nic. Tylko góry i aż góry.

Wjeżdżamy na wysokość 4850 m. Strasznie wieje. Robimy sobie szybko zdjęcie i zjeżdżamy na dół. Widok nie jest aż tak bardzo imponujący, jak po drodze, o dziwo. Mamy problemy z czasem. Jedziemy, jedziemy w dół, wydaje się, że będzie szansa jechać szybciej, ale wpadamy ciągle na rzeki, które przepływają przez Rutę 40. Kilka udaje nam się pokonać bez szwanku, ale z jedną mamy wyraźny problem, bo jest głęboka. Wiemy, że mamy małe szanse, żeby nią przejechać, bo wody jest tam prawie do kolana. Kuba układa kamienie, które mają nam pomóc, ale niestety grzęźniemy. Więcej gazu nie pomaga – utkwiliśmy w rzece. Kuba wychodzi z samochodu i ma nas wypchnąć, ale znów zmienia ustawienie kamieni. Daję tym razem jeszcze więcej gazu, samochód dostaje arcy przyspieszenia, ale wyjeżdżamy. Udaje się. Potem już faktycznie mamy z górki.

Do miejscowości La Poma dojeżdżamy po godzinie 16. Znajdujemy jakiś hostel, wchodzimy do środka i pytamy, czy coś można zjeść. Pan mówi, że jest mięso z ryżem. Bierzemy w ciemno. Amelia jeszcze śpi, więc czekając na kawał mięsa rozmawiamy sobie z właścicielami. Okazuje się, że mają sześciomiesięczną wnuczkę, którą przedstawiają Amelii. Duża z niej dziewczyna. Pytamy, ile jeszcze zostało do Cachi – naszej miejscowości docelowej. Pan mówi, że z godzinę i droga jest o wiele lepsza.

Faktycznie, jest lepiej i dojazd zajmuje nam godzinę i 15 minut. Jest ok. 18.30. Czas przygotować kaszę dla Amelii i odetchnąć po tym dniu.  Ja czuję się już świetnie, odczuwam zdrowy głód i mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. A serpentyny – teraz mogę już przyznać, że wcale nie były takie straszne. :)

Z San Antonio do Cachi

Serpentyny

Serpentyny

Z San Antonio do Cachi Z San Antonio do Cachi Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay

Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay

O, kolejni blogerzy :)

Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay

Wjeżdżamy na 4000 metrów n.p.m.

Wjeżdżamy na 4000 metrów n.p.m.

Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay Ruta 40 San Antonio do Cachi Abra el Acay

NIe łątwo było przejechać przez ten strumień wody

NIe łątwo było przejechać przez ten strumień wody

Abra al Acay

Abra al Acay

Abra al Acay

Abra al Acay

Abra al Acay Abra al Acay Abra al Acay Abra al Acay Abra al Acay

Abra al Acay

Abra al Acay

Abra al Acay

Abra al Acay